Znowu zadzwoniła i kazała się czém prędzéj ubierać.
— Czy nic przy tym liście nie przyniesiono? spytała po chwili.
— Owszem milady... Położyłam na toalecie milady małą palissandrową szkatułkę.
— Daj ją tu!
Betty podała szkatułkę. Lady Joanna otworzyła ją, a przekonawszy się, że w niéj pełno bankowych biletów, napowrót ją na klucz zamknęła.
— Zanieś to do fiakra, rzekła.
— Do fiakra, milady?
Lady Joanna tupnęła nogą zniecierpliwiona.
— Do jakiego fiakra? zapytała powtórnie Betty... Niech mi milady raczy przebaczyć!... do fiakra, który...
— Ruszaj!
Po odejściu Betty, lady B*** zarzuciła szal na ramiona i pobiegła w ślad za służącą, gdyż przyszło jej na myśl, że fiakr mógłby odjechać ze szkatułką.
Wsiadła do fiakra i zamknięła drzwiczki przed samym nosem Betty, która byłaby oddała trzech miesięczną płacę za wiadomość o powodzie tego tajemniczego wyjazdu.
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/476
Ta strona została przepisana.