Zaledwo lady B*** została sama w fiakrze, woźnica natychmiast zaciął konie i ruszył, niepytając nawet dokąd ma jechać.
Nie można powiedzieć, że lady B*** działała z pośpiechem, albo nieroztropnie. Nie mogła wybierać; okoliczności nagliły ją gwałtownie i nieodzownie. Gdy się znalazła sama w powozie, który nie wiedziała dokąd jedzie, którego woźnica nie czekał jéj rozkazów, wracało na nowo całe jéj powątpiewanie, cała bojaźń.
Sama, z takim skarbem, miała się widzieć z ludźmi, których rzemiosłem była kradzież Czyliż to mały powód do obawy?
Ale jakże się teraz cofnąć? Czyliż się już za nadto nie posunęła? i czyliż woźnica nawet usłucha jéj głosu?
Fiakr przebył West-End i przybył na Fleet-Street! Dalszą drogę odbywał przez Ludgate-Hill i stanął na dziedzińcu kościelnym, po lewéj stronie bazyliki kościoła Śgo Pawła. Niedaleko stamtąd, czekał pyszny ekwipaż, którego zamknięte drzwiczki nosiły na sobie herb Dunois. W chwili gdy fiakr zatrzymał się, stangret ekwipażu zsiadł z kozła i otworzył drzwiczki. Wysiadła z powozu stara mała kobiéta, cała owinięta w watowaną atłasową salopę oszytą fu-
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/477
Ta strona została przepisana.