— Niech vostra Altezza raczy się pośpieszyć, dodała z głębokim ukłonem; to wejście nigdy długo nie jest otwarte.
Lady Joanna wysiadła, a stara oddała jéj palisandrową szkatułkę, która pilnie ukrywaną była pod salopą.
— Oto jest własność della vostra serenissima Eccellenza, rzekła. Chciałam przez drogę oszczędzić pani trudu w jéj dźwiganiu.
A widząc, że lady Joanna wahała się wejść do ciasnéj ciemnicy, jaka panowała zaimprowizowanymi drzwiami, mała kobiéta, znowu kłaniając się ceremonialnie, rzekła:
— Niech vostra Altezza raczy iść naprzód, a mnie pozwolić czynić honory... ja tu jestem domowa.
Lady Joanna, pokonywając obawę, przebyła próg. Mała kobiéta szła tuż za nią, i natychmiast dał się słyszeć za niemi łoskot gwałtownie stykających się desek. Lady Joanna obejrzała się — drzwi znikły; mur zamknął się. — Wszędzie, na prawo, na lewo, z przodu i z tyłu, głęboka i zupełna panowała ciemność.
— Gdzież jestem? spytała drżącym głosem.
— Na lewo! idź na lewo milady, rzekł gruby głos, który z po za okiennicy odpowiedział
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/487
Ta strona została przepisana.