wprzódy na rozkazy hrabiny Kantakuzenos; jeżeli pani zrobisz aby jeden krok na prawo, do djabła! nie ręczę za pani szyję!
— I cóż? czy la vostra Altezza skamieniała? rzekła z daleka mała kobiéta.
— Gdzie pani jesteś? gdzie jesteś? zawołała lady Joanna: nie mogę za panią trafić.
Bez przytomności postąpiła kilka kroków naprzód, wtem nagle, wśród ciemności, schwytało ją czyjeś silne ramię.
— Ona tam szła, na honor! ona szła prosto do dziury, rzekł gruby głos ze zwierzęcym u»śmiechem. — Kiedy ci mówię milady, trzymaj się do djabła na lewo, jeżeli nie chcesz skoczyć na czterdzieści stóp głębokoćci... No! na lewo, do kroćset!...
Lady Joanna szła machinalnie w tym nowym kierunku, z tą bezwładną spokojnością w jaką nas wprawia niekiedy strach posunięty do ostateczności.
Usłyszała, że na kilkanaście kroków przed nią otwierano drzwi. W téj chwili pokazało się czerwonawe światełko i różno-tonne echo tysiąca rozmaitych głosów, obiło się o jéj ucho.
Drzwi otworzyły się nad małémi schodami o trzech stopniach. Stara stała na najwyższym.
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/488
Ta strona została przepisana.