— Niech się vostra serenissima Eccellenza niczemu nie dziwi, rzekła, musimy przebyć nie zbyt przyjemne miejsce, ale to będzie dziełem jednéj chwili i przyrzekam, że vostra Altezza przyjętą tam zostaniesz z należytém uszanowaniem.
Lady Joanna przebyła trzy schody i drzwi; weszła na mały korytarz, hałas podwoił się.
Była to mięszanina głosów śpiewających, rozmawiających, krzyczących, klnących.
Jednocześnie zmieniła się temperatura powietrza. Zamiast lodowatéj wilgoci, która panowała w piérwszéj izbie, było tu gorąco, pełno ciężkiego i nieprzyjemnego odoru, który tłocząc padał na piersi.
Te wyziewy nagły wywarły wpływ na delikatne i tak już mocno rozdrażnione nerwy biédnéj lady Joanny. Stanęła, nie mogąc zrobić ani kroku więcéj.
— Co to? zawoła mała kobieta; co to vostra Eccellenza? Un piccolo disgusto?... To nic! to nic!... Ten odór, nie bardzo przyjemny, muszę wyznać, pochodzi z kuchni tych biédnych ludzi... Przecież oni jeść muszą, a vostra Altezza nie może wymagać aby umierali z głodu.
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/489
Ta strona została przepisana.