Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/497

Ta strona została przepisana.

... W każdym razie, nie jest to piekło, vostra Eccellenza, ale po prostu czyściec[1]...
Lady Joanna powiodła ręką po czole i cała drżąca na wspomnienie doznanéj przygody, szepnęła:
— O! to okropne!... straszliwe!

— W rzeczy saméj, rzekła mała kobiéta, nie jest to wcale przyjemne miejsce... Ale wprowadzamy tamtędy zwykle obcych, którzy nas raczą zaszczycać swémi odwiedzinami... Jest to

  1. Czyściec (a purgatory). Londyńscy złodzieje są prawie wszyscy połączeni w jedno towarzystwo, którego rozległa organizacya daleko za sobą pozostawia karbonaryzm, wolne mularstwo i inne starożytności; służą oni stowarzyszeniu otwarcie, o ile mogą, to jest, o ile nie są ciężko w policyi skompromitowani. Jeżeli nakoniec ukrywać się muszą, są to zapewne poważni złodzieje, a towarzystwo wspaniale opatruje ich potrzeby. Kiedy to są tylko podrzędniejsze łotry, oszukańcy niższego rzędu, bandyci bez powagi, służą im za schronienie ciemne kryjówki, w których mieszkają wspólnie z chorymi złodziejami i rodzinami skazanych, żyjąc kosztem stowarzyszenia. Kryjówki te, których zupełnego obrazu nie śmieliśmy przedstawić, w pospolitéj mowie nazywają się czyśćcami, a złodzieje; którzy z obawy więzienia tam się chronią, dają przez to dowód, najobrzydliwszego gustu.