Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/516

Ta strona została przepisana.

— Niestety! mówiła daléj, cóż mam czynić, aby ci nieść pociechę?... Miłość moję dać ci tylko mogę Brianie, ale ta przynajmniéj całkiem do ciebie należy. Jednę jéj tylko cząstkę chowam dla owéj względnéj i przyjacielskiéj ręki, która...
— Nie mówmy o teém! przerwał Lancester, marszcząc brwi: wyjawiłem ci moję tajemnicę... zamilcz ją nawet wobec mnie!... Czy wiész pani, co to za poniżenie dla dżentlmena przyjmować jałmużnę!
— Nie, odpowiedziała Zuzanna, trwożliwie spuszczając oczy pod wyniosłém spojrzeniem Briana; miałażbym cię obrazić?... Uśmiechasz się... Dzięki! o dzięki!... Wczoraj byłam bardzo silną... dziś Brianie jedném słowem mógłbyś mię zabić.
— Widzisz pani jasno — rzekł znowu Lancester po chwili milczenia, prowadząc ręką po czole, na którém perliło się kilka kropel potu — że bylibyśmy nieszczęśliwi.
— Nie... Słuchaj! zawołała wnet Zuzanna, któréj piękna twarz promieniła się; nie będziesz już potrzebował wsparcia... Ja jestem można i bogata, ja!... zapomniałam o tém!... Brianie o jakżem szczęśliwa, żem bogata!... Wyjawiłeś mi