twoję tajemnicę, ja ci nawzajem wyjawię moję: słuchaj! słuchaj!...
Biegnij pani, biegnij! pomruknął Tyrrel popychając małą Francuzkę; ona nie powinna ani słowa więcéj powiedzieć.
I natychmiast w obie ręce pochwycił krzesło i cisnął niem gwałtownie o podłogę. Zuzanna i Brian strwożeni łoskotem złamanego krzesła, wstali. Rozmowa ich przerwała się.
— Co to jest? zapytał podejrzliwie Lancester.
Nim mu Zuzanna odpowiedzieć zdołała, otworzono drzwi i rozległo się po salonie nazwisko owdowiałej księżny de Gèvres, a mała kobiéta weszła podskakując, uśmiechając się i kłaniając.
— Moje kochane dziécię, rzekła, powóz już zaprzężony: czekam cię.
Zuzanna żałośnie spojrzała na Briana, który skłonił się i pożegnał ją.
— Wiész moja ładniutka, czego od ciebie wymagają, mówiła daléj owdowiała księżna, po odejściu Briana... Rzeczy bardzo niewinnéj... mniéj jak nic!... jeżeli, czego nie przypuszczam, odmówisz, utracisz, moja kochana, całą przychylność twoich protrektorów, i wielce szanowny Brian...
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/517
Ta strona została przepisana.