Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/518

Ta strona została przepisana.

— I jakiż on z tém mieć może związek? dumnie przerwała Zuzanna.
— Nie gniewajmy się, moja droga... i wielce szanowny Brian, mówiłam, utraci swoje sto funtów szterlingów.
— Co! zawołała bledniejąc Zuzanna, pani wiész o tém?
— Rzecz przerażająca, moja kochana, że ja wiém o wszystkiém! powiedziała mała kobiéta nieco seryo, nieco żartem.
I zarzuciła szal na ramiona Zuzanny, włożyła jéj prędko kapelusz i powiodła ku bramie, przy któréj czekał świetny ekwipaż z herbem Dunois. Wsiadły do niego obie. Czystéj krwi rumaki ruszyły galopem i zatrzymały się dopiéro na Castle-Street, przed Dodley-house, mieszkaniem Franka Percewal.
Księżna de Gèvres wyjrzała przez drzwiczki.
— Zajedź od strony Regent’s-Street, rzekła do stangreta.
Ten usłuchał.
— Moja ładniutka, zaczęła znowu mała kobiéta obracając się do Zuzanny i spojrzawszy na zegarek, jeszcze mamy dwadzieścia minut naprzód... To nie wiele, bo ludzie, na których