— Pani, mówił daléj, cichym, ale dobitnym głosem, miałem kochanki nim pokochałem miss Trewor, ale odkąd ją kocham, już nie mam żadnéj... A pan Percewal!... dopiéro po zakochaniu się w Maryi, w chwili właśnie, gdy wraca upomnić się o dane mu słowo...
— Prawda! przerwała lady Campbell, która pragnęła być przekonaną.
— Gdy wraca zaślubić Maryę! właśnie w tej chwili sprowadza z Francyi inną kobiétę, którą również kocha...
— Sprowadza ją z Francyi, markizie! — Widziałaś ją pani. Pan Percewal przybył zawczoraj; a księżna de Longueville pokazała się nam wczoraj po raz piérwszy.
— Prawda! zawołała lady Campbell; i ta kobiéta tak młoda, tak cudownie piękna, którą mi pan wczoraj pokazywałeś?
— Tak jest, pani, to ona.
— O! Franku! Franku!... nigdybym tego o tobie nie myślała... Ale cóś pomogą ubolewania; potrzeba raczéj działać... W imieniu mojéj siostrzenicy dziękuję ci milordzie... O! teraz nic jeszcze nie ma straconego! Pójdę... powiem... czekaj na mnie, proszę cię; tą razą nie odmówisz mi.
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/527
Ta strona została przepisana.