Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/528

Ta strona została przepisana.

Lord James Trewor ciągle jeszcze przechadzał się po alejach małego parku swego, wtém przybiegł do niego zdyszały służący, mówiąc, że miss Marya jest chora i pragnie mówić z ojcem.
Lord Trewor pospieszył ku domowi. Znalazł córkę siedzącą w fotelu, z twarzą w obie ręce utuloną. Zanosiła się od płaczu, łzy ciekąc po bladych palcach spływały jéj na odzież. Lady Campbell niespokojna, żałująca może, stała przy niej.
— Patrz milordzie, patrz, rzekła; oto dzieło tego nieszczęsnego Franka... postępek jego jest nikczemny, mój bracie... on ma kochankę...
— Wiém o tém, zimno odpowiedział lord James Trewor, drąc ostatni szczątek odebranego rano anonimicznego listu.
— Biédne dziécię już go nie kocha... dodała lady Campbell.
— Któż to powiada? zawołała Marya nagle odkrywając straszliwie bladą twarz swoję.
Już nie płakała. Oczy jéj zaczerwienione jeszcze świeżémi łzami, teraz słupem stanęły i pałały.
— Ojcze! rzekła głosem szczególnym i zupełnie przeciwnym zwykłéj jéj łagodności i słodyczy, owszem kocham go... długi czas byłam nieroz-