— Milordzie, rzekła, zmysły moje mięszają się, a okrutne wyrazy ciotki mojéj przychodzą mi na pamięć, jakbym je we śnie słyszała... Ale ty ojcze... zdaje mi się, że przypominam sobie... gdy oskarżano Franka, że ma kochankę... czy nie powiedziałeś: wiém o teém.
Lord Trewor usiłował uśmiechnąć się.
— Oi odpowiedz mi, milordzie, dobry mój ojcze! rzekła Marya błagalnym głosem; wszak się nie mylę, nie?
— Ej to są dzieciństwa! niechętnie pomruknął lord Trewor.
— Nie! o! nie, mój ojcze... kocham go tyle!.. iż gdyby mnie zapomniał dla drugiéj, nie umiałabym mu przebaczyć milordzie.
Marya wymówiła te słowa głosem mocnym, a suche jéj i pałające oko znowu badało twarz ojca.
Ten napróżno usiłował uśmiechnąć się, wnet zmarszczył brwi, potém półgłosem, z całego serca przeklinał siebie i Franka.
Pojazd zwrócił się na róg Regent’s-Street.
Kareta z herbem Dunois stała jeszcze przed Dudley-house, a mała księżna de Gèvres ciągle wyglądała przez okienko.
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/533
Ta strona została przepisana.