kały jego czoła. Widział, jak przez sen, srogie oblicze lorda Trewor na progu i zachwycającą twarz pięknéj dziewicy pochyloną nad głową swoją.
Znowu zamrużył oczy i głębokie wydał westchnienie.
W kilka chwil potém, otworzył oczy i już samego tylko sir Edwarda Mackenzie, ujrzał spokojnie przy swém łóżku siedzącego.
— Szczególniejsze miałem przywidzenie, szepnął; widziałem lorda Trewor... i piękną kobiétę... więcéj nawet... czuję jeszcze na mém czole dotknięcie jéj zlodowaciałych ust... Ale to nie była Marya.
— Mój kochany Franku, odpowiedział biédny Edward mocno wzdychając, nie umiém ci powiedzieć czy marzyłeś lub nie... Słyszałem chodzących po pokoju, ale wiész, że moje oczy...
— Zadzwoń pan na Jakóba! przerwał Frank; powiadasz pan żeś słyszał chodzących?...
Jakób przybiegł natychmiast skoro posłyszał dzwonek.
— Kto tu był? spytał Frank niespokojny.
— Czyż Wasza Wielmożność nie wie?... Dobrze mówiłem, mój pan zapewne nie poznał lorda Trewor, kiedy go tak rozgniewał.
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/541
Ta strona została przepisana.