— Lorda Trewor! powtórzył Frank.
— Tylko co stąd wyszedł, zaklinając się na wszystkie nieba i piekła, że odtąd już Waszej Wielmożności znać nie chce.
— Ah! zawołał Frank i podniósł się na łóżku.
— I tę małą miss musiałeś pan także rozgniewać... a jednak to była ładna panienka!... uciekła jak...
— Co za panienka? co za dziewczyna?... cóż ty mi znowu prawisz? zawołał Frank gubiąc się w domysłach.
— Kuzynka pana Stefana, miss Anna lub miss Klara Mac-Farlane.
— Ah!... zawołał Frank lżej tą razą oddychając.
— Otoż i pan Stefan! on nam całą rzecz wyjaśni...
W rzeczy saméj wszedł Stefan wprost od kuzynek wracający. Nie mogła to więc być ani Klara ani Anna.
— O Boże! Bożę stęknął Frank. Dobrze więc widziałem!... lord Trewor... ojciec Maryi!... był tam... Jakaś kobiéta nachylała się do mego czoła... widział ją... i powiedział...
Frank nie dokończył. Ciężko padł na posłanie, stracił przytomność.
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/542
Ta strona została przepisana.