Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/546

Ta strona została przepisana.

Hrabina długo jeszcze wahała się; gdy nakoniec otworzyła usta, opowiadała przerywanémi wyrazy i zaledwie zrozumiałym głosem historyą, w któréj bardzo często wspominała imię Rio-Santa.
Frank słuchał z natężoną uwagą. Żył wzrastającą nadzieją, interesujące to opowiadanie dodawało mu siły.
— I ten człowiek ma zaślubić Maryę! zawołał, gdy hrabina zamilkła.
Ta ujęła jego rękę. W oczach miała pełno łez.
— Jest to człowiek, którego ani pan, ani ja sądzić nie możemy, rzekła po-cichu. To, coś słyszał, mocno cię przeciw niemu oburza... Ale nie chciéj nadużywać mego zaufania... Pamiętaj pan, żeś mi dał słowo... i że ja go kochani!...
Hrabina z wysileniem wymówiła te ostatnie wyrazy; mocny szkarłat pokrył jéj czoło; a Frank uczuł konwulsyjne drganie jéj ręki.
Nim zdołał odpowiedziéć, hrabina wstała i wyszła nagle.
— Stefanie! Stefanie! zawołał Frank, któremu w tej chwili gorączka dodawała siły; papieru, atramentu!... Zawołaj Jakóba Stefanie... O! jeszcze nie wszystko stracone!... Ona bardzo nieszczęśliwa, Stefanie, ta biédna kobiéta!... No,