dajcie mi do pisania! Odważę się na ostatnią próbę, bo mi coś powiada, że ten człowiek dzisiaj nie zwycięży mię już tak jak wczoraj!...
Jakób podał panu do łóżka papier i pióro.
— Czy mi będziesz dyktował Franku? spytał Stefan.
— Nie, nie, mój przyjacielu! odpowiedział Frank z zapałem; powiadam ci, że to ostatnia próba, ostatnia moja nadzieja...
— Jego ostatnia nadzieja! powtórzył stary Jakób, którego uczciwe oblicze wyrażało bolesną ciekawość.
— Sam pragnę doświadczać mego szczęścia, mówił daléj Frank coraz bardziéj się zapalając; jeżeli mi się nie uda... ah! jeżeli mi się nie uda Stefanie, czuję, że tego nie przeżyję...
Stefan nie odpowiedział.
Stary Jakób pochylił siwą głowę i wniósł w niebo zapłakane oczy.
Frank tymczasem z gorączkową szybkością pędził piórem po papierze. Gdy skończył, podał list Jakóbowi.
— Do lorda Trewor, rzekł; nie powracaj aż mu sam oddasz to do własnych rąk... rozumiesz?
— Rozumiém Wasza Wielmożności.
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/547
Ta strona została przepisana.