— Przecie! zawołała oddychając lady Campbell, a nie mogąc nic lepszego uczynić, złożyła pocałunek na czole swéj siostrzenicy.
Lord Trewor podał markizowi rękę i rzekł:
— Milordzie, moja córka mówiła; masz moje słowo.
Marya bardzo rychło wyczerpała przemijającą energią gorączkowego przesilenia. Znowu zbladła, a wątła jej organizacya uległa nakoniec pod natłokiem tylu rozmaitych wrażeń; słowa obecnych odbijały się o jéj ucho tylko jak głuchy szmer: nie pojmowała już co się wokoło niej działo.
W téj chwili dał się słyszeć hałas w przyległym pokoju. — Zdawało się, że jest tam jakaś kłótnia i że lokaje lorda Trewor tamują do niego drogę przybylcowi, który gwałtem dostać się pragnął.
— Daj twój list, rzekł jeden ze służących; wręczę go milordowi.
— Ja go sam wręczę, na Śgo Dunstana! odpowiedział głos zdyszały.
Nakoniec drzwi się nagle otworzyły, i stary Jakób oblany potém, cały w nieładzie, wpadł do pokoju, a za nim dwóch lokai. Lord Trewor poznał go i odwrócił głowę.
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/551
Ta strona została przepisana.