ruchomości, ani tez wyrazu ciągłego i chytrego śledzenia, tego charakteru ciekawych i złodziei.
Gdy myślał, że nikt na niego nie zważa, natychmiast spoglądał na dom matki Stefana.
Wówczas zdawał się być niespokojnym i smutnym. Zniecierpliwiony tupał nogami, wzruszał ramionami i znowu się przechadzał.
Około trzeciéj po południu, Stefan Mac-Nab, korzystając, jak powiedzieliśmy, z obecności nieszczęśliwego sir Edwarda Mackenzie przy chorym Franku Percewal, przyszedł odwiedziéć matkę.
Spostrzegłszy go Szkot, skrył się na Finch-Lane.
— Dobrze! mruknął złośliwie; otóż mamy i chłystka!... Tego tylko brakowało!... Dziś jakiś feralny dzień dla mnie... Wieczór już się zbliża, a okropnie mi trudno zarobić na biédny kawałek chléba...
Skoro Stefan wszedł, Szkot wrócił na swoje stanowisko.
W godzinę potém otworzyły się drzwi domu Mac-Nab. Stefan wyszedł, odprowadzał matkę do szanownego Johna Buttler i wracał do Percewala.
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/554
Ta strona została przepisana.