Skoro się oddalił, Anna i Klara spojrzały po sobie.
— Jak on się zmienił! rzekła Klara po chwili, nigdybym go nie poznała!
— Jużeś go dawno nie widziała! rzekła Anna.
— Dawniéj, zaczęła znowu starsza siostra, nie był on tak otyły a słuszniejszy.
— Więcéj utył i dla tego zdaje się niższym, odpowiedziała ufająca Anna; co za szczęście Klaro, ze obaczémy naszego ojca!
— Tak, mówiła Klara, dawniéj nie miał tak dziwnego spojrzenia...
— Biédna Elżbieta! przerwała Anna, tak młodo umarła!
— Tak jest... biédna Elżbieta! machinalnie wymówiła Klara... Ale czy ten człowiek jest w istocie Dunkanem z Leed?
Anna na głos się roześmiała.
— Spieszmy się, moja siostro, rzekła; fiakr zaraz przyjedzie i unikniemy zapytań naszéj ciotki, przed którą nie umiałybyśmy kłamać.
Klara nie ruszyła się. Anna usiadła przy niéj i wsparła swą zachwycającą głowę na ramieniu siostry ciągle nieruchoméj.
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/560
Ta strona została przepisana.