— Poczekamy na niego, odpowiedziała Klara. Anna, nie wiedząc dla czego, z dziecinnym strachem przypatrywała się tym wysokim, wilgotnym murom i oknom, których szyby zaciemniał pył wewnętrzny i gęsta mgła zewnętrzna.
Mistress Gruff wyszła kłaniając się.
W dolnéj sali zastała męża rozmawiającego z Bob-Lanternem, który zrzucił już szkocki kostium.
— Moja droga pani, rzekł, powierzam ci tych dwóch aniołów... pilnujże ich dobrze.
— Pamiętamy tu o wszystkich, oburknął się master Gruff grubijańskim, sarkastycznym tonem.
— Mój przyjacielu, rzekła łagodnie mistress Gruff, milcz!... Co do tych dwóch kochanych gołąbków, spuść się na mnie panie Bob... Czy masz twoję wodę?
Bob wydobył z kieszeni małą flaszeczkę, którą, nu dał wczoraj Bishop burker w szynku pod fajką i garnkiem, podał ją gospodyni domu.
— Trzy kropelki, moja dobra pani, szepnął uśmiechając się; ani mniéj ani więcéj, pani wiesz?
— Wiem panie Bob.
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/565
Ta strona została przepisana.