o kamień. Człowiek ten miał zamknięte oczy, a z ust znikał mu niepewny uśmiéch.
Stefan zadrżał i zbladł. Nagle spojrzał na Klarę, ale ta już się była obróciła i usiadła. Spojrzeniu zaś jego odpowiedziała Anna wdzięcznym rzutem oka, jakby mówiącym:
— Brawo! twój interes nie wiele ci zajął czasu.
Wówczas Stefan uczuł, że głęboki i prawdziwy smutek gniecie mu serce, smutek może najpiérwszy w życiu. Sumienie jego, ta książka, którą każdy w sobie nosi, a odczytuje tylko poniewolnie, otworzyła się i pokazała mu imię wyraźnym napisane charakterem. Od razu stracił on swą obojętną spokojność, pochodzącą z nieznajomości samego siebie. Klara, którą dotąd kochał w godzinach, że tak powiem wolnych, i kiedy nie miał nic lepszego do czynienia, okazała mu się jako cel życia jego, jako rzecz niezbędna do szczęścia. Znikło wszelkie wahanie się, ani jednéj myśli o Annie, ani najmniejszego nawet podejrzenia, aby Anna mogła kiedykolwiek przeważyć swą siostrę. — Kochał Klarę, wiedział o tém, nie pamiętał już o owym odległym czasie, którym była upłyniona dopiéro minuta, i od którego przedzielała go na zawsze
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/57
Ta strona została przepisana.