— Zajęty?.. Bogu dzięki! mości Mac-Farlane, pod królem Jerzym jest więcéj pokoi... a co do waszego...
— Milczże mój kochany! słodko przerwała oberżystka, która już przyszła do siebie i zwykły uśmiech na twarz przywołała; ah! Wasza Wielmożność chciałeś nam sprawić niespodziankę... I jakże się miewacie? — co tam u was słychać?
— Chory jestem, zimno odpowiedział laird — i nic nowego nie słyszałem... Chciejcie mi przygotować mój pokój!
Master Gruff chciał przemówić, ale żona skinieniem zamknęła mu usta.
— Zarabia się na życie jak można, rzekła pochlebnie, jednak nieco szyderczo — nie każdy podobnie jak Wasza Wielmożność odziedziczył piękny i wygodny zamek, przynoszący w dochodzie więcéj funtów szterlingów, niż nasza oberża szyllingów... Wasz pokój służy nam do prowadzenia małego handelku na Tamizie, a i w téj chwili nawet mamy tam kilka paczek...
— Sprzątnijcie je! rzekł zniecierpliwiony Mac-Farlane.
— Ej do licha! wszakże są inne jeszcze pokoje, zaklął rozgniewany Gruff.
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/585
Ta strona została przepisana.