Anna uśmiechając się zamknęła oczy. Klara nagle pobladła i usiłowała utrzymać równowagę. Jakieś czcze podejrzenie, jakieś przeczucie niepokoiły ją.
Po chwili stan obu sióstr objawiał zupełnie przeciwne symptomata. Biédna Anna usypiała szczęśliwie, a Klara przewidywała niepewnie okropność ich położenia.
Opierała się snowi, bo serce jéj było mocne, a przez chwilę mniemała, że go pokona. — Stojąc, z podniesioném łonem, okiem pełném ognia, zbrojna amazonka gotowa do walki z niewidzialnym nieprzyjacielem, piękną była jak owe bohaterki, które tak dobrze malować umié poezya północy.
Ale ta pozorna siła zbyt gwałtownego potrzebowała wytężenia, żeby długo wytrwać mogła. Oczy Klary przypadkiem spadły na Annę, któréj uśmiechająca się główka, spuszczona, opierała się już o grzbiet krzesła.
Było to magnetyczne wstrząśnienie. Klara osłabiona padła bezwładna na krzesło i dwie łzy pływały po jéj licu.
— Moja siostro! moja biédna Anno! szepnęła rozdzierającym głosem.
Anna usłyszała; usta jéj otworzyły się.
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/589
Ta strona została przepisana.