— O! ja go już dawno kocham, rzekła błogim głosem szczęścia; bardzo dawno Klaro! wczoraj mniemałam, że ty go kochasz... O! moja siostro, jakżem płakała podczas gdyś ty spała!
Klara powiodła po czole zdrętwiałą ręką.
— Ojcze! ojcze! zawołała gwałtownie; gdzież jesteś? spiesz na ratunek twemu dziecięciu!... O! mój Boże! niech ja zginę, ale ona niech będzie ocaloną!
W téj to właśnie chwili mistress Gruff opuściwszy dolną salę, przybiegła czynić nowe pode drzwiami spostrzeżenia. Na widok nieruchomości obu sióstr, mniemała, że się wszystko już skończyło, i właśnie chciała nacisnąć klamkę, kiedy poruszenie Anny ją wstrzymało.
Młodsza siostra w rzeczy saméj obróciła się na krześle i sięgając niby do urojonéj osoby, rzekła:
— Dzięki, dzięki, dobry mój ojcze, szczęście moje będzie twoją nagrodą... Stefan bardzo mię kocha! dodała wstydliwie; a ja... o! a ja!... Jutro wesele... Będę milczeć aż do jutra.
Każde słowo Anny przeszywało serce siostrze. Rozpacz Klary doszła prawie do szaleństwa.
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/590
Ta strona została przepisana.