Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/599

Ta strona została przepisana.

takiego męża!... wszakże on zaczynał już rozpaczać nad losem tych dzieciaków... dwadzieścia funtów są dwudziestu funtami, czy pojmujesz to, ty machino bezrozumna?... Gapiu! pan Bob-Lantern jak należy prowadzi swoje rzemiosło... otóż to mi człowiek, na honor!.. nie idzie jednak zatém, żebyś miał wzdychać jak wół zarzynany, nie!... Nie odpowiadaj; to się na nic nie zda: jestem grzesznicą, i więcéj jak pewna, że Bóg kazał mi dźwigać krzyż na tym święcie, mości Gruffie!
Master Gruff strzegł się też odpowiedziéć. Miał za sobą dwadzieścia lat doświadczenia i znał niebezpieczeństwo sporu.
Silném ramieniem podniósł okno, czego biédna Klara dokazać nie mogła, i otworzył latarnię wiszącą na zewnętrznym murze. Mistress Gruff podała mu palącą się świécę, którą przytknął do ogniska umieszczonego w środku latarni, i wnet błysnęło żółte, żywe i jasne świato.
Z drugiéj strony okna znajdowała się druga latarnia. Master Gruff nie zapalił jéj; ale jasność którą rzucała jéj sąsiadka, dozwalała widzieć, że ta druga latarnia miała zielone szyby.
Widzieliśmy już pewnego wieczoru w niedzielę, że ta zielona latarnia służyła za sygnał