eskadrze kapitana Paddy, który kosztem nieszczęśliwych ofiar prowadził mały handelek z małżonkami Gruff. Późniéj obszerniéj mówić będziemy o zasługach tego nocnego przemysłu.
O latarni żółtéj już także kilka słów namieniliśmy. Była podobnież sygnałem, lecz dla spekulantów śmierci. Nie oznajmiała cudzéj własności, ale trupów. Zacny kapitan Paddy miał niejaką słuszność, że drżał na samą myśl o téj złowróżbéj lampie, wiszącéj jako znak nad tą jaskinią, w któréj przemyślny występek handlował nawet ciałem swych ofiar.
W jednéj tylko Anglii wyradzać się mogą tak porządne potwory, tak gospodarne tygrysy, co z morderstwem łączą ścisłą loikę kupieckiego wyrachowania.
Master Gruff z łoskotem zamknął okno.
— Zdaje mi się, żem widział łódkę Boba przed White-Friars, rzekł ze smutną i złorzeczącą miną — wyżeł czyha na zdobycz... za trzy minuty przepłynie tutaj.
— Oto mi rozumny człowiek! odparła dumnie oberżystka, rzucająca pogardliwy wzrok na małżonka — gdybyś mógł pojąć to, master Gruff, że jesteś głupcem, chodziłbyś do niego
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/600
Ta strona została przepisana.