z płachty, odrzucając swym ciężarem róg okrywającego ją sukna. Długie i rozpuszczone jéj włosy natychmiast rozwijały się po podłodze.
Laird wszedł na schody, nie w skutku jakiego podejrzenia lub ciekawości. Naturalny bieg myśli odciągał go bardzo często od rzeczy tego świata i przenosił w świat inny. Nieszczęścia i błędy burzliwéj przeszłości, przepowiadały mu, że się w przyszłości ponowią, i ta to właśnie ciągła walka wspomnień na przeszłe boleści i obawa nowych cierpień po większéj części znamionowała jego charakter i w oczach ludzi zimnych nadawała mu pozór szalonego.
Przyszedł więc bez namysłu, dla tego tylko, że zwykle pokój ten zajmował ilekroć przyjeżdżał do Londynu.
— Precz stąd! rzekł wchodząc: pragnę być sam.
Mistress Gruff, mimo chwilowego zmięszania miała tyle przytomności, że stanęła między nim a Anną.
— Jeszcze jednę tylko paczkę spuścimy, rzekła przywołując na usta najprzyjemniejszy uśmiech i oddamy pokój Waszej Wielmożności.
Laird powoli postąpił na środek pokoju. Nieruchome jego spojrzenie świadczyło, że nie widzi co się wokoło niego dzieje.
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/604
Ta strona została przepisana.