Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/605

Ta strona została przepisana.

— Spuszczaj, nieszczęśliwy, spuszczaj! szepnęła mistress Gruff odwracając się do męża, który stał jak skamieniały.
— Sprowadźcie mi kabryolet, rzekł laird, zaczynając znowu myślić o rzeczach ziemskich; pojadę do Cornhill obaczę moje córki.
— Jakże one będą kontente, biédne kochane panienki! ośmieliła się powiedzieć oberżystka, i prędko obracając się do męża, dodała: spuścisz ty mi linę, nędzniku!
Ale oberżysta zgłupiał ze strachu. Był on wprawdzie wyuzdanym łotrem; lecz niezrównał bynajmniéj swéj żonie, a obecność ojca przy ofierze obu córek przejmowała go zarazem zgrozą i trwogą.
Laird tymczasem przyszedł naśrodek pokoju, a mistress Gruff tylko przedzielała go od córki wiszącéj nad otwartą przepaścią.
Oberżystka była to kobiéta z głową. W obec grożącego jéj niebezpieczeństwa odzyskała całą zimną krew. Jednym rzutem oka poznała swoje położenie i nie liczyła więcéj na męża, którego pomocy nie była pewną, wiedziała do jakiego stopnia można igrać, z chroniczném roztargnieniem lairda, polegała częścią na roztropność, częścią na śmiałość: słowem, ułożyła sobie plan szybki,