Ta strona została przepisana.
IV.
WALKA NA TAMIZIE.
Master Graff podniósł się powoli, otrząsnął kurz z odzieży i dotknął pokaleczonych członków.
— Niech mię djabli porwą, on jeszcze nie zły człowiek, pomruknął; mniemałem, że gorzéj się ze mną obejdzie.
Wsparł oba łokcie na framudze oka i wśród ciemności usiłował rozpoznać co nastąpi, skoro laird spotka się z Bob-Lanternem.
— Co teraz, pomyślał, Bob drogo zapłaciłby za szczeknięcie, któreby go ostrzegło, aby się miał na baczności... ale ja nie jestem psem, a kiedy los chce ocalić te biédne małe, nie chcę temu przeszkadzać... Bravo, do kata! otóż i