Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/616

Ta strona została przepisana.

przeszedł na drugą stronę Tamizy. Master Gruff włożył ręce do kieszeni; szczekanie ustało.
— Tak, to co innego! zawołała oberżystka w przystępie odrażającéj radości; pocałuj mię, gruby łajdaku... ledwo dwóch brytanów w Londynie potrafi tak szczekać... Teraz Bob jest ostrzeżony, a stary laird będzie miał djablą sprawę... Założyłabym się, że nie przyjdzie nigdy żądać od nas wytłómaczenia tego co tu dziś zaszło.
Mistress Gruff zamilkła i usunęła się trochę mężowi. Scena zaczynała być interesującą.
Księżyc świecący w całym blasku dozwalał doskonale widziéć lairda i łódź, za którą płynął. Okno oberży pod Królem Jerzym było jakby przed-scena, z któréj można przynajmniéj wszystko widziéć, jeżeli nie słyszéć.
Angus Mac-Farlane płynął ciągle z równym zapałem, dowodzącym, że jeszcze nice wyczerpał sił swoich. Nie zmierzał wprost ku łodzi, ale przerzynał rzekę w prostéj linii, aby w stanowczéj chwili mógł korzystać z pędu wody.
Szczekanie mastra Grflf nie wzbudziło w nim najmniejszego podejrzenia. Ciągle, płynął, tak jednak miarkując siłę swoich rzutów, aby niepostrzeżony mógł wpaść na swą zdobycz.