strony Gruffa lub jego żony, nie mogła mieć miejsca, bo z ich to oberży dano mu znak ostrzegający. Zresztą, według wszelkiego przypuszczenia, ten tajemniczy przeciwnik nie był wcale policyantem. — Londyńscy policyanci nie poświęcają się tak dalece, iżby podczas mroźnéj zimowej nocy, płynąc ścigać mieli podejrzane statki.
Któż więc to był taki?
Bob, niezdolny odpowiedzieć sobie na to pytanie w sposób zadowalający, lub przynajmniéj przypuszczalny, przez chwilę miał zamiar schwycić wiosło i zmykać czém prędzéj. Ale jeżeli człowiek ten był istotnie nieprzyjaciel, prosty rozum mówił mu, że wołać będzie o pomoc skoro spostrzeże, że został odkrytym; i wtedy oprócz niebezpieczeństwa obudzenia tym sposobem baczności morskiej policyi, groziło Bobowi drugie, nie mniéj trudne do uniknienia.
Klara, która zbyt małą dozę narkotyku wypiła, zaczynała już doznawać orzeźwiającego wpływu świeżego powietrza. Lekko się poruszyła, wydając małe jęki, poprzedniki blizkiego przebudzenia. Najmniejsze gwałtowne poruszenie, nagły hałas, mogły skończyć przesilenie.
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/621
Ta strona została przepisana.