tamże odwiedzać, i każdy wiedział, że markiz miał nieprzerwane stosunki z ambassadorami zagranicznych mocarstw. To wielce wpływało na utrzymanie mniemania, że obecność jego w Londynie miała cel polityczny.
Jeżeli cel ten istniał, wyznać należy, że go starannie i zręcznie ukrywano. Zycie Rio-Santa tak dalece zapełniały rzeczy światowe, przez jednych zwane płochościami, przez innych znowu wyżéj nad wszelką powagę cenione, iż zdawało się niepodobną aby mógł znaleźć czas na prace poważne. Za wiele i zanadto ciągle błyszczał na jawie, iżby miał ochotę działać skrycie.
Leniwy lwem być nie może. Kto nim być chce, tronować musi od rana do wieczoru i silnie dzierżéć swe berło, z obawy, aby jedna z tysiąca w świéże rękawiczki ukrytych dłoni nie pochwyciła go na swą korzyść. Eleganci angielscy podobni są do zgromadzonéj na sejmiki starodawnéj polskiej szlachty, na których najnędzniejszy sztachetka wiszącą u boku serpentyną głos swój popierał. Każdy dżentlmen umiejący jak należy zawiązać chustkę na szyi, dosiąść dzielnego wierzchowca i zdolny strwonić tysiąc gwineów w New-market, na zakłady o lady Waterloo, sułtana
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/631
Ta strona została przepisana.