na stronie. Doktor zbliżył się i z kolei stał teraz przed sofą.
— Jakżeś ją znalazł? zapytał z zajęciem Rio-Santo.
— Źle, milordzie, bardzo źle! odpowiedział Moore poważnie zwieszając głowę. Moralna przyczyna jéj cierpień, trudném, że nie powiem niepodobném nawet czyni jéj wyleczenie... Jedno tylko miałbym na to lekarstwo...
— Jakież?
— Szczęście.
— A więc nie sądzisz, że mógłbym ją uszczęśliwić? zawołał Rio-Santo, z wyrazem smutku i niecierpliwości.
— Nie o tém mowa, milordzie, jeżeli mi wolno tę uczynić uwagę. Pan znasz lepiéj jak ktokolwiek stan moralnego cierpienia, jakiego oddawna doznaje miss Marya Trewor... W téj chwili, (bo przyszłości nikt odgadnąć nie może) kocha ona młodego Franka Percewal; kocha go namiętnie, milordzie... Jarzmo włożone na słabą jéj naturę, mogło omamić jéj rozsądek i zakryć przed nim stan serca, ale za pośrednictwem reakcyi dającéj się filozoficznie wytłómaczyć...
— Do rzeczy, màości panie, do rzeczy, bardzo proszę! niecierpliwie zawołał Rio-Santo.
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/645
Ta strona została przepisana.