Markiz nie zaraz odpowiedział. Przeszedł się kilka razy po pokoju i znowu stanął przed doktorem Moore.
— Gdybyś był otruł Percewala, przysięgam ci na honor, byłbym cię kazał powiesić.
Moore zadrżał widocznie; nie było to bowiem czczą pogróżką.
Rio-Santo od niechcenia rzucił się na sofę!
— Ale ci się nie udało, dodał, i dla tego przebaczam ci.
W tej chwili zegar wybił ósmą godzinę. Markiz dodał:
— Jeszcze pięć minut mówić z tobą mogę, doktorze, a dotąd nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
Moore wahał się nieco. On także w swojéj sferze był dumnym i silnym. Ta rola biernego wassalizmu narzucana mu nielitościwie, oburzała w nim wszelkie natchnienia dumy, ale widać, że krępowały go mocne węzły, bo z uszanowaniem kłaniając się odpowiedział:
— Jedyny nam pozostaje środek, milordzie. Wyznać muszę, że jest wątpliwy, i kto wie, czy nie wywoła jakiego z owych wspaniałomyślnych wstrętów, które nas niekiedy zadziwiać
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/650
Ta strona została przepisana.