Bo jakże była piękną! wszystko w niéj było szlachetne, wdzięczne, doskonałe i pełne niewymownego pociągu.
Przed nią leżała na pół zamknięta książka, Wikary Wekfildzki. Jéj wskazujący palec spoczywał na stronie, gdzie mistress Primrose opłakuje ucieczkę córki.
Zuzanna nie zupełnie jeszcze rozumiała szlachetną poezję téj nienaśladowanéj powieści.
— Spokojna miłość wzruszała ją, a nieszczęścia które ją niegdyś przytłaczały, za nadto przeważały nad nieszczęściami wikarego, żeby ją żywo zajmować mogła domowa troskliwość poczciwego Primrose.
Ale boleść matki opłakującéj córkę, ta boleść tak prawdziwa i głęboka, z taką prostotą i zarazem zręcznie odmalowana przez Goldsmitha, przejęła jéj serce. Łzy zabłysły w jéj oczach.
Bo też po raz piérwszy pozazdrościła szczęścia tym co mają matki. Z właściwą sobie żywością wyobraźni, jednym rzutem oka poznała całą słodką rozkosz, całą nieskończoną radość i czystą szczęśliwość macierzyńskiéj miłości.
Bo ta miłość macierzyńska była dla niéj wyrazem, do którego łączyły się myśli gorzkie i pełne pogardy. Jéj matka odbiegła ją jeszcze w ko-
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/662
Ta strona została przepisana.