Ta strona została przepisana.
Od minuty prawie, drzwi były otwarte, na ich progu stał Brian de Lancester, z rozpierzchłémi włosami, twarzą potem oblaną, w ubiorze bez ładu. Na widok Zuzanny, któréj rysy przesyłało mu wiszące na przeciwko zwierciadło, z trudnością powściągnął na sobie oznaki głośnego podziwienia. Zbliżył się na palcach, i oparł obie ręce na grzbiecie fotelu Zuzanny.