Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/676

Ta strona została przepisana.

Zuzanna niecierpliwie słuchała, bo serce jéj sciskało się, bo chodziło o Briana. Chciwym wzrokiem badała twarz jego, każde słowo chwytała, usiłując odgadnąć, coby to był za kosztowny przedmiot, dla którego ośmielił się nawet narazić na gniew króla.
Brian udawał, że nie uważa na tę niecierpliwość.
— Było tam mnóstwo tego rodzaju przedmiotów, rzekł znowu poważnie. Miałem wolny wybór, ale jak na nieszczęście żaden nie był takim, jakiego szukałem...
— Nie raczysz-że milordzie powiedzieć mi o czém mówisz? z przymileniem zapytała księżna.
— To moja tajemnica, powtórzył Lancester z uśmiechem. Widząc, że w Windsor próżnémi będą moje poszukiwania, znowu siadłem na koń i dzielny mój Ruby ruszył daléj. Pędził jak wiatr, a po godzinie czasu ujrzałem chińskie kioski i pagody zamku Kew... Tu natrafiłem na trudności. Sztandar królewski powiewał na zamku: król był w Kew.
W miarę jak postępowało opowiadanie Briana, głos jego orzeźwiał się, a fizyonomia, zwykle tak poważna, przybierała wyraz udzielającéj