Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/682

Ta strona została przepisana.

w środku Regents-Park, kiedy już wolny byłem od wszelkiéj pogonią biédny Ruby padł nagle w jednéj alei. Chciałem go podnieść, ale już nie żył.
— Konni gwardziści trafili go? rzekła Zuzanna drżąc na samą myśl, ze Brian tak blizkim był śmierci.
— W istocie dosięgła go jedna kula, smutnie powtórzył Lancester; biédny Ruby!... Ale posiadam to, czego szukałem, dodał wyjmując z kieszeni bogato w złoto oprawną puszkę... i jestem kontent milady.
Zuzanna żywo pochyliła się, aby widziéć ów tajemniczy przedmiot, dla którego Lancester narażał się na tak straszne niebezpieczeństwo. Brian z uśmiechem otworzył puszkę. Była w niej biała z niebieskiemi żyłkami kamelia.
Zuzanna położyła rękę na sercu, oczy jéj zaszły łzami.
— O! milordzie, milordzie!... rzekła, i to dla mnie?
— A dla kogożby milady? odpowiedział Lancester, którego pełne czułości spojrzenie spoczęło na spuszczonym wzroku księżnéj.
Wzięła kamelię i pochyliła swe czoło, Lancester złożył na niem pocałunek.