sce, jakiéj doznajemy rozłączając się z długo lubionym talizmanem. Ofiara Briana głęboko ją wzruszyła, ale nie tyle przez pamięć na postradany kwiat, jedyną pamiątkę lat młodocianych; jak raczéj jako dowód miłości na nic nie zważającéj, nie odwołalnéj, posuniętéj aż do szaleństwa. Okoliczności towarzyszące téj ofierze, mocny wpływ wywarły na energiczny jéj charakter, pełny śmiałości i szybki w przedsięwzięciach. Płochość celu otoczona pokonanémi niebezpieczeństwy, nadawała téj przygodzie romantyczny połysk, którymby może pogardziła jaka lady zużytego serca, ale który powinien był zelektryzować duszę nową, jeszcze nie przesyconą zaraźliwą atmosferą salonów.
Zuzanna wyjęła z zanadrza złotą sylwetkę otworzyła ją i umieściła tam kwiat. Brian zatrzymał jej rękę.
— Co! rzekł smutnie, czy on zastąpi miejsce tamtego?
— Będę lubiła ten podobnie jak i tamten, milordzie.
— Jak tamten!... zwolna powtórzył Brian de Lancester; i kiedyś, pokażesz go może komu milady... a ten ktoś weźmie kwiat zeschły, jak
Strona:PL Trolopp - Tajemnice Londynu.djvu/684
Ta strona została przepisana.