dziesięć i uprawiali Thebanie. Ale zdaje się, że Lakedaemończycy w ogóle od Plataejan w ten sposób odwrócili się z (szczególnej) przychylności ku Thebanom, bo sądzili że do wojny właśnie podtenczas rozewrzałéj przydatnymi im będą. Owoż sprawa Plataejan w roku dziewiędziesiątym trzecim, odkąd Atheńczyków sprzymierzeńcami zostali, ten koniec wzięła.
Tymczasem owe czterdzieści naw Peloponnezyan Lesbiom na pomoc przybyłe, skoro po ówczesnej ucieczce swojej przez środek morza, najprzód z Athen ścigane zatem pod Kretą burzą napadnięte i od téj wyspy rozproszone, do Peloponezu dostały się (wreszcie), zastają w Kyllenie trzynaście łodzi Leukadyjskich, Amprakiockich i Brazidasa syna Tellidy jako doradzca Alkidasowi przysłanego. Chcieli bowiem Lakedaemończycy, gdy im się rzecz z Lesbosem nie udała, powiększywszy flotę do Kerkyry popłynąć zakłóconej rokoszem, ażeby gdy z dwunastu tylko statkami znajdowali się tamże Atheńczykowie około Naupaktos, zanimby więcej posiłków morskich nadżeglowało z Athen, uprzedzić te nadsełki; toż sposobili się Brazidas i Alkidas do tego.
Kerkyraeowie bowiem w zaburzenie popadli, skoro jeńcy ich z walek morskich około Epidamnu przez Korinthian wypuszczeni na wolność powrócili do domu, pozornie za ośmset talentów na uręczenie gościnnych sprzymierzeńców Korinthu wykupieni, w rzeczy atoli namówieni aby Korinthianom Kerkyrę przychylili (poddali). I pracowali nad tém ci ludzie, każdego z mieszczan obchodząc, ażeby oderwać od Athenczyków miasto. Toż gdy nadpłynęły statki Atticki i Korinthski posłów przywożące, i ci do rozmowy stanęli, uchwalili Kerkyraeowie Atheńczyków wprawdzie związkowymi pozostać wedle umowy, ale i Peloponnezyanom być przyjaciołmi jako dawniej. Tymczasem znajdował się w Kerkyrze Peithias dobrowolny[1] sprzymierzeniec gościnny państwa z Athen który stał na czele ludu; otoż tego stawiają owi ludzie przed sąd, zarzucając że dla Atheńczyków Kerkyrę ujarzmia. Ten uwolniony (od zarzutu) oskarza na odwet najbogatszych z nich pięciu, twierdząc że wycinają pale z temenu (świętego obrębu) Diosa i Alkinoosa; kara za każdy pal wynosiła stater.[2] Kiedy więc skazani zostali i do świątyń rzucili się jako błagający z powodu wysokości kary, ażeby przeto zyskać pozwolenie spłacenia jej w terminach dowolnie przez siebie oznaczonych, Peithias był bowiem i członkiem rady właśnie — przepiera, aby użyto surowości prawa. Skazani tedy