Strona:PL Tukidydes - Historya wojny peloponneskiéj.djvu/182

Ta strona została przepisana.

płynął na nich Thrazymelidas syn Krateziklesa, Spartiata. Uderzał on wzdy tam gdzie Demosthenes oczekiwał, więc Atheńczykowie z dwóch stron, i od lądu i od morza, opór stawiali; lecz tamci na kilka tylko łodzi rozdzieleni, ponieważ nie możność była większą liczbą przytrzeć (do lądu), nawet odpoczywając z kolei napływanie uskuteczniali, ochoty wszelakiej zażywając toż zachęcania się, iżali jako odparłszy Atheńczyków warowni nie zdobędą. Ale ze wszystkich najświetniej Brazidas występował. Dowodząc bowiem trójrzędowcem gdy widział dla niedostępności placu innych współdowódzców[1] i sterników, chociaż gdzie i zdało się podobném przybić do lądu, ociągających się i przeostrożnych o łodzie żeby się nie strąciły i nie połamały, na głos wołał że nie godzi się dla oszczędzenia (prostego) drzewa nieprzyjaciołom w kraju rodzinnym dopuścić wystawienie muru, ale i własne nawy byle wygwałcić wylądowanie druzgotać zalecał, i związkowym nie wzdragać się w miejsce wielkich dobrodziejstw Lakedaemończykom w obecnej chwili swoich użyczać (zalecał), owoż aby wbijając się do lądu i jakbądź na ziemię wydostając, i ludzi i miejsce opanowano. Tak mąż ten i innych do takiego postępowania przynaglał, swego własnego sternika przymusiwszy przytrzeć z nawą do brzegu biegł do drabiny schodowej; kiedy próbując spuścić się po niej powalony został przez Atheńczyków, i raniony kilkakrotnie stracił przytomność, a gdy upadł na dolną krawędź przodu okrętowego tarcz stoczyła się w morze, którą przez wodę na ląd wyrzuconą podniosłszy Atheńczykowie, potem na pogromniku umieścili co go wystawili ku czci tej walki. Reszta usiłowała wprawdzie ale nie zdolna była wystąpić na ląd, i dla trudności miejsc i ponieważ Atheńczykowie dotrzymywali i na krok nie ustępowali. Owoż do tego stopnia przemieniło się szczęście, że Atheńczykowie z lądu i to Lakońskiego odpierali tamtych napływających, Lakedaemończycy zaś z naw i do swojej własnej ziemi jako nieprzyjaznej przeciwko Atheńczykom silili się wylądować; daleko[2] bo przyczyniało sławy w owym czasie tymtu jako lądowcom przede wszystkiem pozostawać i w lądowych sprawach najznamienitszymi, tamtym zaś jako ludziom morskim i nawami jak najrozleglej przewyższać (innych).

Tak ten dzień i następnego część pewną na uderzaniach na siebie strawiwszy spoczęli; a trzeciego po drzewo na machiny (oblężnicze) wzdłuż wybrzeży posłali naw kilka do Azine, w nadziei że, choć mur nad portem jest wprawdzie wysoki, przecież

  1. także tylko trójrzędowcami dowodzącyh
  2. na mnogie kraje, u wielu narodów, na świat szeroko