roskoszy ukrywano się, gdy widziano stromy przewrot losu szczęśliwych toż w chwili śmiercią rażonych, a tych co dopiero nic nie posiadali, natychmiast zagarniających ich mienie. Azatém chyżemi i ze względu na przyjemność żądano sprawiać zadowolenia, jednodniowemi życia i majątki jednako uważając. Owoż przycierpieć nad tém co za piękne uznane, nikt się nie kwapił, niewiadomém być mieniąc iżali, nim go się dobierze, nie zemrze pierwéj; lecz co obecnie miłe i ku niemu zkądbądź pomagające, to i za piękne i za korzystne stanęło w przekonaniach. Bogów zaś bojaźń alboli ludzi prawo żadne już nie hamowało osądzających jednako pobożność a bezprawie, z widoku trafiającej wszystkich w równej mierze zagłady, za przestępstwa zaś nikt nie spodziewał się pociągniętym być do pomsty, zanim wyrok zapadnie już nie żyjąc, owszem daleko groźniejszą uważano już nad sobą zawisłą, która nim uderzy, słuszna zakosztować coś życia.
W taką to klęskę pogrążeni cierpieli Atheńczykowie, podczas gdy wewnątrz Miasta wymierała ludność a zewnątrz wróg pustoszył krainę. Wśród nieszczęścia, jak naturalna, przypomnieli sobie i następujący rytm wieszczy, który jak powiadali starsi, nucono niegdyś:
przyjdzie wojna doryjska a z nią i pomór zarazem.
Powstała tedy sprzeczka pomiędzy ludźmi iże nie pomór (zarazę) wymieniali starodawni w tym rytmie ale mór (głód), przemogło wszakże do obecności przypadające naturalnie zdanie że pomór oznaczono, ugadzali bowiem ludzie pamięć swą z tém co cierpieli. Gdyby przynajmniej, mniemam, kiedy inna wojna nastąpiła doryjska od téj tu późniejsza, i zdarzyło się iżby mór powstał, prawdopodobnie tak będą śpiewali. Rozpominali sobie także świadomi odpowiedź wyroczni daną Lakedaemończykom, kiedy zagadującym iżali mają wojować odwieścił bożek że z całą siłą bojując zwyciężą a sam im przyrzekł dopomagać. Co do téj odpowiedzi tedy, to przebieg wypadków znajdywano jéj odpowiednim. Zaraz bo po wtargnieniu Peloponnezyan zaczęła się zaraza, a do Peloponnezu nie weszła, co i warto namienić, lecz pustoszyła najmocniéj Atheny, a za tém i z innych okolic najludniejsze. Oto co się zdarzeń owéj choroby dotycze.
Tymczasem Peloponnezyanie wyniszczywszy równinę, przysunęli się do tak zwanéj ponadmorskiéj (Paralos) ziemi aż do Laurion, gdzie się kopalnie srebra Atheńczyków znajdują. I najprzód spustoszyli tę część która ku Peloponnezowi patrzy (się ciągnie), następnie ku Euboei i Andros zwróconą. Wszakże Perikles wodzem będący i wtenczas, to samo zachowywał zdanie aby Atheńczykowie nie wyciągali przeciw wrogom z Miasta, co za pierwszém ich wtargnięciem; lecz gdy jeszcze na równinie zabawiali, zanim do pomorskiéj dzielnicy przyciągną,