Strona:PL Turgeniew - Ojcowie i dzieci.djvu/105

Ta strona została uwierzytelniona.

cielu“. Mówił o nim tak szczegółowo i z takiem uniesieniem, że Odincowa obróciła się i z uwagą nań popatrzyła. Tymczasem mazurka zbliżała się do końca. Arkadjuszowi przykro się zrobiło, iż musi rozstać się ze swoją damą; tak mile spędził z nią blisko godzinę! Prawda, że przez cały ten czas czuł, jakoby poniekąd zniżała się ku niemu, jakoby mu wypadało być wdzięcznym jej za to, ale młode serca niewiele sobie robią z uczucia takiego upokorzenia.
Muzyka umilkła.
— Merci! — odezwała się Odincowa, powstając. — Obiecałeś pan odwiedzić mnie; proszę przyprowadzić z sobą i swojego przyjaciela. Jestem bardzo ciekawa zobaczyć człowieka, który ma śmiałość w nic nie wierzyć.
Gubernator zbliżył się do Odincowej, oznajmił jej, że już wieczerza na stole i podał jej, z właściwą sobie miną urzędową, rękę. Odchodząc, młoda kobieta raz jeszcze spojrzała poza siebie, ażeby uśmiechnąć się do Arkadjusza i skinąć mu głową. On skłonił się nisko, popatrzył za nią, — jak harmonijną wydała mu się jej cała jej postać w poszumie i blasku czarnej atłasowej sukni — a pomyślawszy: „ona w tej chwili z pewnością już i zapomniała o tem, że wogóle żyję,“ przykrego doznał w duszy uczucia rezygnacji...
— I cóż? — zapytał Bazarow Arkadjusza, jak tylko ten ostatni powrócił do kącika. — Jesteś zadowolony? — Dopiero co mówił mi tu jeden pan, że ta dama — o ho, ho! mężulko, — jak się zdaje, niedołęga. No, — a cóż ty o niej mówisz? czy istotnie...
— Nie rozumiem należycie tego określenia, — odparł zapytany.
— Patrzajcie go! — Co za niewiniątko!
— Jeśli tak, — to nie rozumiem tego jakiegoś