pana. Odincowa jest kobietą bardzo miłą — niewątpliwie — ale przytem zachowuje się tak chłodno i tak surowo, że...
— Cicha woda... — wszak wiesz! — podjął Bazarow. — Powiadasz, że chłodna. Toćże w tem cały smaczek. — Lubisz przecie lody?
— Być może, — bąknął Arkadjusz — nie mogę o tem sądzić. Ona chce zresztą poznać ciebie i prosiła mię, abym cię do niej przywiózł.
— Wyobrażam sobie, jakeś mię jej opisał. Zresztą dobrze zrobiłeś. Zawieź mię. — Kto ona jest, to jest — czy prosta lwica gubernjalna, czy emancypantka w rodzaju Kukszyny, to jedno nie ulega wątpliwości, że ma takie łopatki i ramiona, jakich dawno nie zdarzyło mi się widzieć.
Arkadjusz wzdrygnął się nieco na cynizm Bazarowa, ale — jak się to zdarza — zrobił swojemu przyjacielowi wyrzut nie zato właśnie, co się mu w nim nie podobało...
— Dlaczego odmawiasz kobietom prawa do swobody myśli? odezwał się półgłosem.
— Dlatego bratku, że jak się przekonałem, z prawa tego użytku robią te tylko kobiety, co są istnemi potworami.
Na tem zakończyła się rozmowa. Obydwaj młodzi odjechali z balu zaraz po wieczerzy. Kukszyna posłała im na wychodnem uśmiech, pełen nerwowej złośliwości: czuła się głęboko obrażoną tem, że ani jeden ani drugi nie zwrócił na nią swojej uwagi. Została na balu do końca, a o czwartej w nocy przetańczyła jeszcze raz z Sitnikowem polkę-mazurkę, na sposób paryski. Po tem budującem widowisku zakończył się też festyn gubernatorski.
Strona:PL Turgeniew - Ojcowie i dzieci.djvu/106
Ta strona została uwierzytelniona.