— Tak.
— Optime. Poco zwlekać; tylko głupcy zwlekają. Mówię ci, że przepyszne ciało.
W trzy dni potem jechali obaj przyjaciele traktem ku Nikolskoje. Dzień był jasny, nie nadto gorący, a pocztowe koniki, dobrze nasycone, biegły zgodnie, poruszając zlekka swoimi obciętymi i splecionymi chwostami. Arkadjusz patrzył na drogę i uśmiechał się, sam nie wiedząc dlaczego.
— Powinszuj mi, — zawołał nagle Bazarow — dziś mamy 22 czerwca, dzień mojego patrona. Zobaczymy, jak on się też mną opiekuje. Czekają na mnie w domu dzisiaj, — dodał zniżając głos. — Ha, niech poczekają, cóż wielkiego!
Dwór zamieszkiwany przez Annę Sergiejównę, stał na spadzistem i otwartem wzgórzu, niedaleko od żółtej murowanej cerkwi z zielonym dachem, białemi kolumnami i malowidłem al fresco nad głównym wchodem, które przedstawiało „Zmartwychwstanie Chrystusa“ w stylu „włoskim“. Najwięcej wpadał w oczy przez swoje ogromiaste kontury rozpostarty na pierwszym planie śniady rycerz w szyszaku. Za cerkwią ciągnęło się dwoma rzędami długie sioło, ponad którem sterczały tu i ówdzie ze środka słomianych dachów niskie kominy. Dwór był zbudowany w tym samym stylu, co i cerkiew, w stylu, który Rosjanie nazywają aleksandrowskim. Pomalowany także na żółto, miał podobnież zielony dach, białe kolumny i herb nad frontonem. Budowniczy gubernjalny wzniósł oba gmachy z polecenia nieboszczyka Odincowa, który nie cierpiał żadnych pró-