Strona:PL Turgeniew - Ojcowie i dzieci.djvu/142

Ta strona została uwierzytelniona.

czeka? Chcę powiedzieć, do jakiego celu dążycie? dokąd idziecie? co macie w duszy? słowem kim jesteście i czem jesteście?
— Wprawiacie mię w zdumienie, Anno Siergiejewno. Wiecie, że się zajmuję naukami przyrodniczemi, a kto jestem...
— Tak, kto?
— Już wam mówiłem, że jestem kandydatem na lekarza powiatowego.
Anna Siergiejewna okazała zniecierpliwienie gestem.
— Dlaczego wy to mówicie? Sami nie wierzycie temu. Arkadjusz mógłby mi tak odpowiedzieć, nie wy.
— Skądże Arkadjusz?
— Dosyć tego! Czy to podobna, żebyście wy kontentowali się taką skromną działalnością, wy, którzy sami utrzymujecie, że dla was medycyna nie istnieje. Wy z waszem samopoczuciem, lekarzem powiatowym! Odpowiadacie mi w ten sposób dlatego, żeby się mnie opędzić, nie macie bowiem żadnego do mnie zaufania. A czy wiecie, Eugeniuszu Wasiljicz, że ja umiałabym zrozumieć was: i ja byłam uboga, i ja miałam wiele samopoczucia, jak wy; kto wie nawet, czy nie doznawałam takich samych, jak wy prób w swojem życiu.
— Wszystko to piękne, Anno Siergiejewno, ale darujcie mi... wogóle nie mam zwyczaju wywnętrzać się, a przytem między mną i wami taki przedział...
— Jaki przedział? Powiecie mi znowu, że jestem arystokratka. Ah, Eugenjuszu Wasiljicz, zdaje się, żem wam już dowiodła...
— A zresztą, — przerwał Bazarow, — co za dziwna chęć rozprawiania o przyszłości, która po