Ojciec Aleksy, duży, okazały mężczyzna o twarzy jasnej i pełnej, z włosami gęstemi i starannie rozczesanemi, w rewerendzie spiętej pasem z jedwabnej wyhaftowanej wstążki liljowej, okazał się człowiekiem bardzo zręcznym i przyzwoitym. Pierwszy podbiegł uścisnąć rękę Arkadjusza i Bazarowa, jak gdyby wiedział, że im nie chodzi o jego błogosławieństwo i wogóle zachowywał się bez wszelkiego przymusu. I sobie nie sprzeniewierzył się, i drugich nie zadrasnął; przy sposobności nie wahał się pośmiać z seminaryjskiej łaciny, ale stanął w obronie swojego archireja; wypił dwie szklaneczki wina, od trzeciej już się wymówił; przyjął od Arkadjusza cygaro, ale go palić nie zaczął, mówiąc, że weźmie je z sobą do domu. To tylko było w nim niezbyt przyjemne, że, od czasu do czasu, zwolna i ostrożnie, podnosił rękę, chcąc złowić muchę na twarzy, przyczem udawało mu się zgnieść ją niekiedy. Zasiadł do zielonego stolika z ukontentowaniem i skończył na tem, że wygrał od Bazarowa dwa ruble i pół w banknotach, (w domu Ariny Własjewny nie śniło się nawet jeszcze nikomu o liczeniu na ruble srebrne)...
Ona siedziała sobie, obok syna, jak zwykle podpierając twarz pięścią, a wstawała tylko po to, żeby kazać podać jakąś nową potrawę. Bała się naprzykrzać Bazarowowi pieszczotami, a i on nie ośmielał jej do tego, ani nie zachęcał; zresztą Wasil Iwanowicz poradził jej, ażeby nie przeszkadzała synowi. „Młodzi ludzie tego nie lubią“, mówił do niej; ale oczy Ariny Własjewny, stale utkwione w Bazarowie, wyrażały nietylko czułość i przywiązanie: widać w nich było także smutek, połączony z ciekawością i trwogą.
Bazarow zresztą ani myślał zastanawiać się nad
Strona:PL Turgeniew - Ojcowie i dzieci.djvu/183
Ta strona została uwierzytelniona.