na telegę, zapalił cygaro, a kiedy na czwartej wiorście, przy zakręcie drogi, zobaczył po raz ostatni wyciągniętą w jedną linią osadę braci Kirsanow ze swoim nowym dworem, splunął tylko i szepnąwszy „przeklęte szlachetki“, owinął się szczelniej w płaszcz.
∗
∗ ∗ |
Paweł Piotrowicz uczuł się wkrótce lepiej; ale musiał leżeć w łóżku blisko tydzień. Swoją „niewolę“, jak się wyrażał, znosił dosyć cierpliwie, okazywał tylko wielką staranność w toalecie i ciągle kazał się skrapiać wodą kolońską. Mikołaj Piotrowicz czytywał mu gazety. Teniczka usługiwała jak przedtem, przynosiła mu buljon, limonjadę, jajka na miękko, herbatę, ale za każdym razem gdy wchodziła do jego pokoju, ogarniała ją jakaś tajemna trwoga. Niespodziewany postępek Pawła Piotrowicza przestraszył wszystkich w domu, ale Teniczkę więcej, niż wszystkich; sam tylko Prokofiicz nie dziwił się i mówił, że i za jego czasów panowie się bili, ale tylko szlachta między sobą, a nie z pierwszym lepszym przybłędą. Takich „obdartusów“, gdy byli bezczelni, dawali biczem osmagać.
Sumienie nie czyniło prawie żadnych wyrzutów Teniczce; ale od czasu do czasu dręczyła się myślą o prawdziwej przyczynie pojedynku. Przytem i Paweł Piotrowicz przyglądał się jej tak dziwnie... że nawet obróciwszy się tyłem do niego, czuła jego wzrok na sobie. Aż schudła z bezustannej trwogi wewnętrznej, ale przez to jeszcze wyładniała.
Jednego razu, było to zrana, Paweł Piotrowicz czuł się dobrze i przeszedł z łóżka na sofę, a Mikołaj, wywiedziawszy się o jego zdrowiu, wyszedł do