Strona:PL Turgeniew - Ojcowie i dzieci.djvu/26

Ta strona została uwierzytelniona.

W kwadrans później oba pojazdy zatrzymały się przed gankiem nowego drewnianego domu, pomalowanego na szaro i pokrytego żelazną blachą czerwoną. Było to właśnie Maryino, zwane także Nową-Słobódką, albo, jak mówili wieśniacy, Bobyli-Chutor (osada komornicza).

IV.

Na spotkanie panów nie wysypał się z dworu tłum służby; wyszło tylko jakieś dziewczę dwunastoletnie, a tuż za niem ukazał się młody chłopiec, bardzo podobny do Piotra, ubrany w siwą kurtkę liberyjną z białemi guzikami herbowemi, służący Pawła Piotrowicza Kirsanowa. W milczeniu otworzył drzwiczki kolaski i odpiął fartuch tarantasa. Mikołaj Kirsanow z synem i z Bazarowem przeszli przez ciemną i prawie pustą salę, poprzez drzwi której mignęła młoda twarz kobieca, do izby gościnnej, umeblowanej w nowszym już smaku.
— Otóżeśmy w domu, — odezwał się gospodarz, zdejmując czapkę i potrząśnięciem głowy odgarniając włosy. — Przedewszystkiem trzeba nam teraz zjeść wieczerzę i wypocząć.
— Wartoby istotnie coś przekąsić, — zrobił uwagę Bazarow, i przeciągając się usiadł na sofie.
— Tak, tak, dawajcie jeść, — dawajcie co prędzej. — Mikołaj Kirsanow bez wszelkiej widocznej przyczyny tupnął parę razy nogami. — Oto Prokoficz, w samę porę.
Do pokoju wszedł człowiek lat sześćdziesięciu, siwy, chudy, śniady, w cynamonowym fraku z miedzianemi guzikami i z różową chustką na szyi. Uśmiechnął się, podszedł ku Arkadjuszowi dla ucałowania mu