Strona:PL Turgeniew - Ojcowie i dzieci.djvu/266

Ta strona została uwierzytelniona.

wam, że Rosja straciła wielkiego człowieka... Brednie, ale nie psujcie staremu iluzji... Niech się dziecko bawi... I matkę pocieszcie. Takich ludzi, jak oni, w waszym wielkim świecie nie znajdziecie ze świecą... Ja potrzebny Rosji!... Nie, widać niepotrzebny. Ale kto potrzebny? szewc, krawiec, rzeźnik... on sprzedaje mięso... rzeźnik... Co to?... bredzę?!... Widzę las...
Przycisnął czoło ręką. Anna Siergiejewna nachyliła się nad nim:
— Eugenjuszu Wasiljiczu, jestem tutaj.
Podniósł rękę i wyprostował się trochę.
— Bywajcie zdrowi... — rzekł z nagłą energją i ostatnim błyskiem w oczach. — Bywajcie zdrowi... Słuchajcie... ja was przecie nie pocałowałem wtedy... Dmuchnijcie na gasnącą lampę i niech zgaśnie.
Anna Siergiejewna dotknęła ustami jego czoła.
— Dosyć tego! — rzekł i upadł na poduszkę. — Teraz... ciemność...
Odincowa wyszła pocichu.
— I cóż? — spytał jej szeptem Wasil Iwanowicz.
— Zasnął, — odrzekła ledwie dosłyszalnym głosem.
Już nie było mu sądzone obudzić się. Nad wieczorem stracił całkiem przytomność, a nazajutrz umarł. Ojciec Aleksy dopełnił religijnych obrządków. Kiedy się modlono nad nim, kiedy święty olej spadł kroplą na jego piersi, otworzył jedno oko i, jak się zdawało, na widok księdza w duchownych szatach, na widok dymiącego kadzidła i świec zapalonych, na jego martwem licu odbiło się coś, nakształt konwulsyjnego dreszczu przestrachu. Skoro nakoniec ostatnie wydał tchnienie i w całym domu rozległ się jęk